- Współczesny człowiek chce być bezwzględnie autonomiczny. Chce być bogiem dla samego siebie, jedynym architektem samego siebie i swojego życia.
- Odrzucenie trwałych więzi ludzkich upowszechnia się dzisiaj ze względu na fałszywe rozumienie wolności i samorealizacji oraz ze względu na ucieczkę człowieka od cierpliwego znoszenia cierpienia.
- Według koncepcji gender bycie kobietą lub mężczyzną nie jest oryginalną cechą natury, którą człowiek powinien zaakceptować i wypełnić sensem, ale jest społeczną rolą, o której człowiek autonomicznie decyduje. Jest to głęboko błędne myślenie.
- Jeśli nie ma mężczyzny i kobiety jako aktu stworzenia, nie ma także rodziny, jako rzeczywistości ukonstytuowanej przez akt stwórczy.
- Prowadzi to także do zakwestionowania miejsca i godności potomstwa. Potomstwo jako podmiot prawny staje się przedmiotem, do którego ma się prawo.
W Kościele katolickim dzisiejsza niedziela poświęcona jest Świętej Rodzinie. Jest to doskonała okazja do tego, by przyjrzeć się jej problemom oraz współczesnym tendencjom, które zagrażają jej istnieniu. Najgroźniejsze z nich upowszechniają się w Polsce już od kilkunastu lat, dlatego uznałem za stosowne przytoczyć fragment książki bp. Piotra Jareckiego pt. „Podróż do siebie. Opowieść zranionego Miłością”, którą pisał on w Adwencie 2013 r. Niech jego nader aktualne słowa będą przyczynkiem do refleksji nad kondycją rodziny oraz do dyskusji nad działaniami służącymi jej obronie.
bp P. Jarecki, „Podróż do siebie. Opowieść zranionego Miłością”, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, ss. 225–233
Dzisiejszej niedzieli cały Kościół katolicki modli się w intencji rodzin. Podczas nocnego czuwania ponownie uświadomiłem sobie, jak ważna to rzeczywistość dla prawidłowego rozwoju człowieka. Także Syn Boży, Jezus Chrystus, narodził się, wzrastał i żył w rodzinie. Czcimy dzisiaj Święcią Rodzinę: Jezusa, Maryję i Józefa. Dużo do myślenia dało mi dzisiejsze inwitatorium: „Uwielbiajmy Chrystusa, Bożego Syna, posłusznego Maryi i Józefowi”. Szokujące słowa! Bóg posłuszny człowiekowi w środowisku Świętej Rodziny nazaretańskiej.
Mówi mi to o dwóch sprawach: o wielkiej wadze rodziny – niczym niezastąpionej jej roli w procesie socjalizacji, kształtowania dojrzałego człowieczeństwa. Jednocześnie słowa te mówią o wielkiej roli posłuszeństwa w życiu człowieka, poczynając od posłuszeństwa dziecka rodzicom. Jest ono obrazem posłuszeństwa każdego człowieka Bogu, który jest dla człowieka jednocześnie Ojcem i Matką.
Z oczywistych względów w dzisiejszą niedzielę podstawowym tematem podczas niedzielnego przepowiadania jest rodzina. Episkopat Polski przygotował, jak co roku, specjalny list na tę okazję. Prasa donosi, że było trochę zamieszania w procesie przygotowania tego listu. Były podobno dwie jego wersje: ostrzejsza i łagodniejsza. Dłuższa i krótsza. Niejednokrotnie w przeszłości używaliśmy tej metody. Dłuższa wersja przeznaczona była do osobistego czytania i rozważania, dla ludzi mediów, krótsza natomiast, napisana prostszym, bardziej pastoralnym językiem, przeznaczona była na ambonę. Dziennikarze doszukali się oczywiście sensacji. Niektórzy z nich pisali nawet, że list podzielił Episkopat. Podział, szczególnie w Kościele, zwłaszcza wśród biskupów, nie przestaje być newsem dla mediów. Kamieniem obrazy były słowa biskupów na temat ideologii gender.
Wieczorem dotarłem do tego listu i przyznam szczerze: nie spotkałem w nim niczego, co mogłoby być uważane za zbyt ostre czy utrzymane w zbyt pesymistycznym tonie. Śledząc od czasu do czasu wiadomości z Polski, dowiaduję się, że temat gender jest jednym z głównych problemów relacji nauczanie Kościoła – współczesna kultura. Rozgorzała prawdziwa walka. Główny nurt mediów liberalnych sprzeciwia się nauczaniu Kościoła w tej kwestii. Na arenę walki wkroczyła także minister do spraw równouprawnienia kobiet, kierując do Episkopatu Polski krytyczny list dotyczący tego nauczania.
Przyznam szczerze, że już sama reakcja tzw. „wyzwolonej części społeczeństwa polskiego” , „ludzi nowocześnie myślących” świadczy o tym, że logika grzechu pierworodnego nadal sieje spustoszenie w umysłach i postępowaniu ludzi. Nauka zawarta w liście biskupów nie jest przecież ich wymysłem. Jest wolą Boga przekazywaną w Kościele. Ale człowiek nie chce podążać za czyjąkolwiek wolą, nawet za wolą Boga. Chce być bezwzględnie autonomiczny. Chce być bogiem dla samego siebie, jedynym architektem samego siebie i swojego życia. Człowiek nie chce uznać, że są jakieś wartości i zasady, których nie jest twórcą, które go wyprzedzają, były wcześniej niż on zaistniał. Uważa, że od niego wszystko się zaczyna. Jednym słowem, człowiek współczesny odrzuca prawdę natury, obiektywną, łączącą wszystkich ludzi w jedną ludzką rodzinę.
Współczesny człowiek chce rozpocząć nową erę „indywidualizacji natury”. Jedną naturę osoby ludzkiej chce zastąpić „mnogością natur”, wytworów autonomicznych jednostek ludzkich. I to właśnie jest w moim rozumieniu jednym z największych problemów współczesności – kwestionowanie czegoś, co jest dane, co obowiązuje wszystkich. Ustawiczne stawianie pytania: „A dlaczego nie inaczej?”. I desperackie poszukiwanie tzw. oryginalnych odpowiedzi na to pytanie, w postaci nowych postaw i stylów życia. O dziwo, są one cenione przez wielu dzisiejszych ludzi, choćby stały w jawnej sprzeczności ze wskazaniami rozumu. Niejednokrotnie wiąże się je z kreatywnością, z charyzmą.
Tematyce rodziny sporo uwagi poświęcił papież Benedykt XVI w zeszłorocznych życzeniach bożonarodzeniowych dla pracowników Kurii Rzymskiej. Warto wracać do tego tekstu. Zawiera bowiem wspaniałą syntezę tego coraz bardziej palącego dzisiaj tematu. Nawiązując do odbytego w Mediolanie w 2012 roku Kongresu Rodzin Benedykt XVI mówił o rodzinie i jej zagrożeniach. Papież stwierdził, że także w dzisiejszych czasach rodzina jest silna i żywotna.
Temat rodziny nie dotyczy tylko określonej formy życia społecznego, ale dotyczy przede wszystkim kwestii samego człowieka: kim jest człowiek i co powinien czynić, aby być w pełni człowiekiem. Przede wszystkim chodzi o kwestię zdolności lub niezdolności człowieka do wchodzenia w trwałe relacje. Czy człowiek jest zdolny do związania się z drugą osobą na całe życie? Czy jest to zgodne z naturą człowieka? Czy to przypadkiem nie stoi w sprzeczności z wolnością człowieka, z pełnią jego samorealizacji? Czy człowiek jest sobą, pozostając niezależnym i wchodząc z innymi tylko w te relacje, które w każdym momencie można zerwać? Czy nierozerwalny związek zasługuje na to, aby w nim cierpieć?
Benedykt XVI stwierdza, że odrzucenie trwałych więzi ludzkich upowszechnia się dzisiaj ze względu na fałszywe rozumienie wolności i samorealizacji oraz ze względu na ucieczkę człowieka od cierpliwego znoszenia cierpienia. Ale to oznacza, że człowiek pozostaje zamknięty w samym sobie, konserwuje swoje „ego” dla samego siebie. Nigdy poza nie nie wykracza. Papież podaje też rozwiązanie problemów współczesnej rodziny. Tylko w darze z samego siebie człowiek osiąga siebie. Tylko otwierając się na drugiego, na innych ludzi, na dzieci, na rodzinę i tylko pozwalając na ukształtowanie siebie przez cierpienie, człowiek odkrywa pełnię istnienia osoby ludzkiej. Wraz z odrzuceniem trwałych związków zanikają podstawowe postacie egzystencji ludzkiej: ojciec, matka, dziecko. Zanikają istotne wymiary egzystencji człowieka, osoby ludzkiej.
W drugiej części przemówienia dotyczącego rodziny Benedykt XVI podjął temat ideologii gender. Ujął to niezwykle oryginalnie. Wypowiedź rozpoczął od zacytowania dzieła wybitnego rabina Francji Gillesa Bernheima, który stwierdził że najgroźniejszy zamach na rodzinę dotyczy nie tyle wypaczenia istoty wolności ludzkiej, ale dotyczy wizji i rozumienia samego człowieka. Berneim cytuje słynne stwierdzenie Simone de Beauvoir: „On ne nait pas femme, on le devient” – Nie rodziny się kobietami – stajemy się nimi. Jest to fundament nowe filozofii seksualności, zwany gender. Według tej koncepcji bycie kobietą lub mężczyzną nie jest oryginalną cechą natury, którą człowiek powinien zaakceptować i wypełnić sensem, ale jest społeczną rolą, o której człowiek autonomicznie decyduje. Papież stwierdza, że koncepcja ta jest głęboko błędna. Przyjmując taką koncepcję życia, człowiek neguje swoją naturę, odrzuca fakt, że jest ona mu dana jako już ukonstytuowana, ale chce sam sobie ją stworzyć.
Według przekazu biblijnego Bóg stworzył człowieka mężczyzną i kobietą. Ten dualizm płci jest istotny dla bycia człowiekiem. Według koncepcji genderyzmu mężczyzna i kobieta, jako natura osoby ludzkiej, nie istnieją. Człowiek kontestuje własną naturę. Jest tylko duchem i wolą. Manipulacja natury, którą odrzucamy w odniesieniu do środowiska, staje się w tej koncepcji wyborem człowieka wobec samego siebie. Istnieje tylko człowiek abstrakcyjny, który autonomicznie wybiera coś jako własną naturę. Jeśli nie ma mężczyzny i kobiety jako aktu stworzenia, nie ma także rodziny, jako rzeczywistości ukonstytuowanej przez akt stwórczy. Prowadzi to także do zakwestionowania miejsca i godności potomstwa. Potomstwo jako podmiot prawny staje się przedmiotem, do którego ma się prawo.
Nietrudno zauważyć jak groźna jest ta filozofia dla współczesnej rodziny, a w konsekwencji dla dzisiejszego człowieka. Ale postawa ta nie jest nowa. Ona powtarza się od grzechu pierwszych rodziców jako odrzucenie Boga i chęć stanowienia o sobie. Człowiek ustawicznie chce być jak Bóg. Chce być bogiem dla samego siebie. Ale to kończy się degradacją samego człowieka. Dobrze, że w niedzielę Świętej Rodziny Episkopat Polski przypomniał prawdę dotyczącą rodziny oraz przestrzegł wiernych przed niebezpieczeństwem filozofii genderyzmu.