Mecenat sztuki nie jest zarezerwowany tylko dla dużych korporacji. Mniejszy biznes może pomagać wybić się mniej znanym twórcom.
Mecenas ma szansę promować preferowane przez siebie wzorce estetyczne, a nawet ogólnocywilizacyjne czy etyczne.
Artyści i pracownicy kultury mogą być doskonałym katalizatorem interakcji między wspierającym ich biznesem a otoczeniem społecznym.
Biznes może realizować swoją społeczną odpowiedzialność na obszarze kultury i sztuki. W tej sferze przedsiębiorcy mogą zrobić dziś szczególnie dużo, wspierając pozytywne relacje w lokalnym otoczeniu i budując społeczny kapitał. Mimo że wiodącym mecenasem sztuk wizualnych są instytucje publiczne, to dla przedsiębiorców pozostają nadal ogromne możliwości oddziaływania. Warto im się przyjrzeć.
Nie tylko giganci
Termin „społeczna odpowiedzialność biznesu” nadal często kojarzy się z aktywnością wielkich korporacji i dużych przedsiębiorstw, które uznają swoje zobowiązania wynikające ze znacznego wpływu na otoczenie. Duży rozmach działalności gospodarczej może generować nie tylko ogromne zyski, lecz także wyraźne koszty po stronie społeczeństwa czy klimatu. Podobnie termin „mecenat sztuki” tradycyjnie łączono z wielkim kapitałem zdolnym zaangażować się na rzecz wsparcia „wytwórców dóbr luksusowych”, jak zwykło się postrzegać czołowych artystów. Najbardziej oczywistą formą zaangażowania jest w tym wypadku budowanie kolekcji dzieł sztuki. Powszechnie znane są zamiłowania kolekcjonerskie Grażyny Kulczyk, Anny i Jerzego Staraków, Krzysztofa Musiała czy Marka Roeflera.
Prywatne kolekcje często posiadają swój z rozmysłem pielęgnowany profil – są prowadzone przez dziesięciolecia, niejednokrotnie ze wsparciem profesjonalnych kustoszy i selekcjonerów bacznie śledzących rynek aukcyjny na świecie. Wartość najcenniejszych polskich kolekcji prywatnych sięga setek milionów złotych, a ich właściciele prowadzą często także fundacje wspierające obiecujących twórców lub powołują prywatne galerie dedykowane udostępnianiu zgromadzonych zbiorów. Wśród działań inspirowanych instytucjonalnie warto wymienić choćby konkurs Spojrzenia zainicjowany w 2003 roku przez Zachętę – Narodową Galerię Sztuki oraz Deutsche Bank Polska czy chyba najistotniejszy adresowany do studentów uczelni artystycznych konkurs Artystyczna Podróż Hestii.
Błędny byłby jednak pogląd, zgodnie z którym mecenat sztuki zarezerwowany jest jedynie dla wielkiego kapitału. Podobnie jak warszawski parkiet giełdowy jest znacznie szerszy niż indeks WIG20, tak też wartościowe zjawiska artystyczne znajdziemy daleko poza kręgiem zainteresowań garstki czołowych kolekcjonerów i wielkich instytucji.
O ile bowiem wielkość tzw. pierwszego obiegu należy liczyć w setkach nazwisk, o tyle liczbę aktywnych twórców prezentujących wysoki poziom artystyczny i profesjonalnie zaangażowanych w wypełnianie swojej specjalnej roli społecznej trzeba szacować w dziesiątkach tysięcy. Istnieje zatem wielki obszar potencjalnej współpracy sektora małych i średnich przedsiębiorstw i świata sztuki.
Znaczenie mniejszych kolekcji
Właściciele małych i średnich firm także mogą rozpocząć swoją przygodę z kolekcjonowaniem sztuki, inwestując w dzieła mniej kosztowne i dostosowane do swojego budżetu. Nietrudno będzie im też uzyskać merytoryczne wsparcie w zakresie sposobu budowania kolekcji. Dobrą okazją do pierwszego kontaktu ze środowiskiem galerii i z samymi artystami mogą być imprezy targowe, takie jak np. krakowska doroczna Nówka Sztuka – targi artystów i dizajnerów, gromadzące w jednym miejscu dziesiątki wystawców z kilku lub kilkunastu dziedzin artystycznych. Zaletą takich imprez obok ilości prezentowanych dzieł jest prowadzona zazwyczaj jurorska preselekcja oraz ceny, których rozpiętość waha się od kilkudziesięciu złotych za mniejsze dzieła graficzne czy prace młodych twórców dizajnerskich drobiazgów po kwoty sięgające wielu tysięcy złotych za dzieła artystów o większej rynkowej renomie.
Prowadzenie własnej kolekcji sztuki to z jednej strony satysfakcjonująca przygoda i długoterminowa inwestycja, a z drugiej strony – realne wsparcie niemałej grupy społecznej, jaką stanowią artyści. Wsparcie bezpośrednie konkretnych twórców to jednak dopiero początek społecznych korzyści, które przynosi każda wydana w ten sposób złotówka. Mecenat, niezależnie od jego skali, zawsze jest czynnikiem kulturotwórczym, mobilizuje i ożywia całe środowisko kulturalne, wytwarza pozytywną konkurencję wśród artystów i samych kolekcjonerów – sięgając do języka gospodarki: generuje przepływy i zwiększa obrót.
Mecenas ma wreszcie wymierny wpływ na promocję preferowanych przez siebie wzorców estetycznych, a nawet ogólnocywilizacyjnych czy etycznych. Sztuka współczesna bowiem od połowy XX wieku jest nierozerwalnie związana z problematyką społeczną. Instytucjonalny obieg sztuki i krytyka artystyczna są zaś tak silnie zaangażowane w głośne dyskursy światopoglądowe, że już nie tylko dzieła bezpośrednio zaliczane do nurtu sztuki krytycznej, ale i właściwie każda produkcja artystyczna służy manifestacji idei.
Bez najmniejszej przesady można powiedzieć, że aktywność inwestycyjna na rynku sztuki jest dziś jednym z wymiarów obywatelskiego zaangażowania w kształtowanie wizji świata i społeczeństwa, w jakim chcemy żyć. Niemałe znaczenie ma także upublicznianie artystycznych nabytków przez ich nowych właścicieli. Dobra sztuka i dizajn w siedzibie firmy działa wizerunkowo zupełnie inaczej niż marketowe wydruki reprodukcji i sztampowe fototapety. Dobrze prosperujący przedsiębiorca pełni przecież w swoim otoczeniu społecznym również rolę lidera opinii, a jego stosunek do kultury ma w tym kontekście funkcję edukacyjną.
Wspieranie sztuki społecznie zaangażowanej
Bycie kolekcjonerem to jednak nie jedyna forma mecenatu, a patrząc przez pryzmat odpowiedzialności społecznej – bynajmniej nie jest to forma najważniejsza. Pojęcie mecenatu artystycznego kształtowało się w czasach, kiedy pojęcie sztuki obejmowało zakres zjawisk nieporównanie mniejszy niż teraz. Do połowy wieku XIX za sztukę uważano niemal wyłącznie malarstwo, rzeźbę i grafikę. Inne było także rozumienie roli artysty i jego społeczna funkcja. Od tego czasu obserwujemy rozszczepienie koncepcji sztuki. Obok klasycznego ideału „sztuk pięknych” powiązanego z koncepcją artysty-rzemieślnika oraz z mecenatem arystokracji i Kościoła, a potem także burżuazji, pojawiły się dwie nowe wizje sztuki.
Jedną z nich była wizja romantyczna, akcentująca znaczenie autorskiego geniuszu oraz narodowe odrębności kulturowe. Drugą była koncepcja międzynarodowej awangardy, skupiona na odkrywaniu nowych języków sztuki. To właśnie ona w połączeniu z rewolucyjnymi przemianami społecznymi i niesłychanym postępem technologicznym początku XX wieku położyła podwaliny pod nasze dzisiejsze rozumienie sztuki. Kolejną ważną cezurą był przełom lat 60. i 70., kiedy kategoria twórczości stała się wręcz centralnym pojęciem kulturowej rewolucji, zaś sztukę, obok edukacji, uznano za podstawowe narzędzie walki o zmianę społeczną. W efekcie tych procesów dzisiejszy świat sztuki łączy w sobie relikty dawnego pojmowania artyzmu z dziesiątkami nowych form ekspresji oraz nowych technik i technologii na usługach artystycznej narracji. Wiele spośród nich przesiąkniętych jest ideą służby postępowi i przemianom społecznym o emancypacyjnym i inkluzywnym wektorze.
Współczesna sztuka najczęściej służy więc obnażaniu mechanizmów społecznych, stara się apelować, czasem nawet agitować za taką czy inną opcją światopoglądową. Bardzo często jednak artyści działają także z intencją uwrażliwienia na pomijane problemy współczesnej cywilizacji albo z zamiarem edukacyjnym. Przykładem tego są działania obliczone na wspomaganie podmiotowości słabiej funkcjonujących społecznie i zmarginalizowanych grup obywateli, zachęcające do prawdziwego włączenia ich w obręb wspólnoty. Nie brak wreszcie praktyk artystycznych o wprost terapeutycznym zastosowaniu.
Wykorzystanie prospołecznego potencjału sztuki, wbrew pozorom, znakomicie współgra z niewielkim budżetem, który firma nie zaliczająca się do dużych korporacji byłaby skłonna przeznaczyć na mecenat, i tym samym niewielką skalą oddziaływania. Celebryci „sztuk pięknych” zorientowani są przede wszystkim na rozgłos, który winduje ceny ich dzieł. Sensem ich działalności jest zatem szukanie popularności i masowy zasięg. Tymczasem w wypadku dobrej sztuki społecznie zaangażowanej rzecz ma się zgoła odwrotnie. Paradoksalnie najcenniejsze są drobne działania lokalne, precyzyjnie zaadresowane do konkretnych wspólnot i osób. Tutaj wszystko, co stanowi o wartości i użyteczności sztuki spełnia się w budowaniu rzeczywistych relacji międzyludzkich, w stymulowaniu powstawania funkcjonalnych więzi społecznych i trwałym wyposażaniu już nie tyle odbiorców, co raczej uczestników działań artystycznych w nowe kompetencje społeczne i kulturowe.
To właśnie w tym wymiarze otwiera się chyba najwłaściwsze pole aktywności wypływających ze społecznej odpowiedzialności małych i średnich przedsiębiorców. Prowadząc działalność gospodarczą w obrębie małej miejscowości, gminy, powiatu, miasta czy regionu należy przyjąć adekwatną skalę i formę działania, podobnie jak ma to miejsce w procesie planowania zabiegów reklamowych.
Jeśli zachowa się tu właściwy balans, to niezależnie od wielkości prowadzonego biznesu możliwa jest niezwykle owocna współpraca z otoczeniem społecznym firmy z klientami, a także z podmiotami trzeciego sektora czy samorządem lokalnym. Artyści i pracownicy kultury stają się doskonałym katalizatorem interakcji. Na bazie tego rodzaju współpracy przedsiębiorcy mają szansę zdziałać wiele dobrego dla konkretnych osób, a ponadto wziąć udział w kształtowaniu nie tylko wizerunku, ale także tożsamości otoczenia, w którym funkcjonują.
Zmiana perspektywy
Gdyby spojrzeć na wyzwania społecznej odpowiedzialności małych i średnich firm nieco szerzej, ujmując kategorię „dobra wspólnego” – np. na poziomie ogólnokrajowym lub ogólnonarodowym, przekonamy się, że profity płynące z mecenatu artystycznego sięgają także i tego zakresu. Warto pokusić się o zmianę popularnej, neoliberalnej i „średnioklasowej” perspektywy. Lokalnie budowany kapitał społeczny wzmacnia bowiem cały nasz konstrukt gospodarczy i kulturowy.
Miejscowo krystalizujące się struktury i więzi wpływają na spoistość i odporność całej uniwersalnej wspólnoty, a ich brak skutkuje utrzymywaniem się w tkance społecznej „słabych ogniw” – miejsc cierpiących na niedostatek relacji solidarności, podatnych na rosnące nierówności, konflikt, wzajemną niechęć i agresję. Idąc jeszcze dalej, przyjęcie bardziej ogólnej perspektywy pozwala także porzucić logikę „plemiennego” konfliktu kulturowego i wyzwolić się od binarnego podziału na opcję konserwatywną i postępową opcję lewicową w polskiej kulturze. Okazuje się bowiem, że myślenie rynkowe nie musi być jedynie aneksem do jednego z tych dominujących światopoglądów, ale może pogodzić obydwie wrażliwości. Zarówno przecież klasyczne budowanie kolekcji dzieł sztuki, jak i postępowe wspieranie twórczości zaangażowanej może powadzić do pozytywnych skutków społecznych.
Można powiedzieć, że ekonomia, podobnie jak sama matematyka, uczy logicznej kalkulacji – także kalkulacji tego, co jest dla nas naprawdę opłacalne w wymiarze relacji społecznych. Polscy przedsiębiorcy mają w tej materii do odegrania niebagatelną rolę. Współcześni artyści są ich naturalnymi sojusznikami.