Dane sugerują, że pandemia ostatecznie przekonała setki ludzi do opuszczenia rynku pracy. Niektórzy musieli to zrobić z przyczyn obiektywnych. Inni zaś mieli dość ponadstandardowej harówki i braku życia osobistego. Wielu jednak może nie wrócić, gdyż pandemia wydatnie odbiła się na zdrowiu psychicznym ludzi. Ekonomia, chcąc opisać do zjawisko, musi otworzyć się na inne nauki społeczne, zwłaszcza na psychologię.
Wielkie Odchodzenie z rynku pracy
The Great Resignation to świeżość na rynku koncepcji tłumaczących procesy kształtujące życie gospodarcze. Wielkie Odchodzenie ma już na koncie setki artykułów w mainstreamowej zachodniej prasie, a nawet swój wpis na Wikipedii. The Great Resignation oznacza ekonomiczny trend, w którym pracobiorcy dobrowolnie i masowo odchodzą z rynku pracy. Proces zaczął się głównie w USA na początku 2021 roku i był związany z pandemią COVID-19. Tym, co szczególnie miało mieć wpływ na zatrudnionych w początkowym okresie tego zjawiska, był brak odpowiednich regulacji pracowniczych oraz stagnacja płacowa w USA.
Innymi wymienianymi przyczynami ogromnych zmian na rynku pracy są również wcześniejsze odejścia na emeryturę, które spowodowane zostały problemami zdrowotnymi lub zmęczeniem przedłużającą się pandemią. Możliwe, że w nadchodzących latach rosnąca do tej pory stopa zatrudnienia w rozwiniętych gospodarkach, którą liczy się jako procent osób aktywnych na rynku pracy w stosunku do całego społeczeństwa, najczęściej w przedziale wiekowym 15-64, zacznie spadać.
Kolejnym powodem odejść miałaby być zmiana kulturowa w podejściu do pracy. Nie jest to oczywiście nic nowego, ponieważ wielu pracowników, szczególnie white collars, już przed pandemią odczuwało coraz większą potrzebę znalezienia równowagi między pracą a życie prywatnym. Jednak lockdowny i praca zdalna, które umożliwiły poznanie na nowo wartości życia w rodzinie, znacząco ten trend przyspieszyły. Swoje zrobiła także pandemicznie podniesiona wrażliwość na kruchość zdrowia i życia.
Praca zdalna zwiększyła również mobilność pracowniczą i poczucie, że pracę łatwo można znaleźć. Skutek jest taki, że wielu pracowników może pozwolić sobie na zrobienie dłuższej przerwy w karierze. Skoro na rynku i tak jest niskie bezrobocie, a dla wielu z nich (tych, którzy pracują zdalnie) rynkiem pracy nie jest już miejsce zamieszkania, ale cały świat, to nie będą mieli problemu z podjęciem pracy na nowo.
Jak podaje „Wall Street Journal”, pod koniec 2021 roku w gospodarce amerykańskiej było około 10,5 mln stanowisk, ale aż 4,3 mln z nich nie zostanie obsadzonych, ponieważ poszukujących pracy jest tylko niewiele ponad 6 mln. Stopa zatrudnienia (aktywność zawodowa) w lutym 2020 roku wynosiła 63,3% (liczona wśród osób powyżej 16. roku życia), zaś w listopadzie 2021 roku stopa ta wyniosła 61,6% i była najniższa od lat 70. ubiegłego wieku!
Ponieważ bezrobocie jest liczone tylko wśród osób aktywnych zawodowo i oznacza de facto poszukujących pracę, to takie wychodzenie z rynku paradoksalnie bezrobocie obniża. Im większe będzie więc The Great Resignation, tym mniejsze będzie bezrobocie. Choć może brzmieć to nieintuicyjnie, z powyższych tez wynika, że ten proces będzie też motywować kolejne osoby do „odchodzenia” i stawania się biernymi zawodowo. Spirala takich zjawisk może być czymś, co za kilka lat spowoduje kolosalne zmiany na rynku pracy: coraz mniej aktywnych zawodowo oraz coraz większe oczekiwania tych aktywnych będą generowały rosnące wyzwania i dla biznesu, i dla państw.
Przyglądając się zjawisku The Great Resignation, opisywanemu przez takie media, jak „The Economist” czy BBC Worklife, można uchwycić dwie kategorie ludzi tworzących tenże fenomen. Pierwsza skupia osoby, które podjęły decyzje o „exicie” z rynku pracy stricte z przyczyn pandemicznych. Tutaj zakwalifikować można wcześniej przechodzących na emeryturę, osoby, które po wielu latach pracy bez absolutnie żadnego work-life balance pragną go powrócić, i wreszcie osoby, które cierpią na tzw. long-Covid. Choć ci ludzie chcieliby pracować, to jednak z przyczyn obiektywnych i przedłużającej się pandemii musieli podjąć decyzję o rezygnacji z pracy. Reset zdrowotny stał się dla nich koniecznością.
Druga grupa to osoby, które faktycznie poczuły siłę rynku pracownika. To ludzie potrafiący skorzystać z globalizacji rynku pracy online, a także ci, którzy zauważyli, że przy tak niskim bezrobociu zawsze będą mogli wrócić na rynek. Osobom tym work-life balance przychodzi relatywnie łatwo. Często to nie sama pandemia wyrzuciła ich poza nawias życia gospodarczego, ale chęć życiowego resetu. Wiele osób po prostu daje sobie czas. Chce go poświęcić rodzinie (jeśli ją ma) lub sobie samym, a także wykorzystać do realizacji innych celów niż tylko zawodowe.
Przychodzi ekonomista do psychiatry
Ekonomia coraz częściej posiłkuje się psychologią. Chce wyjaśnić, dlaczego konsumenci lub, mówiąc szerzej, aktorzy ekonomiczni podejmują takie, a nie inne decyzje. Jednak w kwestii wskazania źródeł The Great Resignation pominięto kilka bardzo ważnych aspektów. Nie tylko ci, którzy długo wychodzą z koronawirusa, wypadli z rynku pracy ze względu na szeroko pojęte kwestie zdrowotne. Niewiele w analizie rynku pracy można usłyszeć o tym, że bardzo wiele osób może być niezdolnych do pracy z powodu nadużywania alkoholu, narkotyków czy popadnięcia w inne nałogi. Również choroby psychiczne i wszelkiego rodzaju stany lękowo-nerwicowe mogą być za to odpowiedzialne.
Choć według statystyk zebranych przez OECD ogólna sprzedaż alkoholu wzrosła w USA jedynie o 4% w czasie pierwszej fali pandemii, to jednak spożycie mogło wzrosnąć w różnym stopniu dla poszczególnych osób. Według National Center for Drug Abuse aż 60% Amerykanów twierdzi, że spożywa w czasie pandemii więcej alkoholu niż przed nią. Rządowa agenda National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism jeszcze przed pandemią podawała, że heavy drinking (spożywanie 14 lub więcej napojów alkoholowych w tygodniu) dotyczy około 6,3% społeczeństwa. Choć NIAAA nie podaje jeszcze oficjalnych statystyk z czasu pandemii, to badania na próbie 6000 dorosłych Amerykanów przeprowadzone na zlecenie firmy farmaceutycznej Alkermes wykazały, że aż 17% osób biorących udział w tej inicjatywie w ostatnim czasie można zaklasyfikować jako heavy drinkers.
Podobnie ma się sytuacja ze zdrowiem psychicznym i często połączonym z nim spożywaniem różnego rodzaju środków odurzających. Jak podaje Centers for Disease Control and Prevention, federalna amerykańska agencja zajmująca się m.in. zapobieganiem nałogom, w przeprowadzonych w czerwcu 2020 roku badaniach aż 40% dorosłych Amerykanów zgłaszało jakiś problem ze swoim zdrowiem psychicznym. 31% miało symptomy lękowe i depresyjne, zaś 13% mówiło, że zaczęło spożywać lub zwiększyło spożycie substancji (lekarstwa, a także opioidy lub narkotyki), aby sobie z tym radzić.
Najbardziej przerażający jest fakt, że aż 11% osób z tego badania poważnie rozważało samobójstwo. Wręcz niewiarygodnie brzmią wyniki badań z Boston University przeprowadzone na grupie prawie 1470 dorosłych Amerykanów. W 2019 roku w tej grupie 8% osób zgłaszało, że cierpi na jakąś formę depresji. W kwietniu 2020 roku było to już 28%, zaś w 2021 roku w tym samym miesiącu objawy depresji zgłaszało 32% badanych!
Dodatkowo dla rynku pracy wyzwaniem jest coś, co można określić jako rozczarowanie kapitalizmem. Jest to proces, który zaczął się po kryzysie finansowym z lat 2008-2009 i jak się okazuje, wciąż ma się bardzo dobrze. Pojawiają się przynajmniej jego dwie konsekwencje. Po pierwsze, wielu młodych pracowników, późnych millenialsów albo przedstawicieli pokolenia Z (czyli tych urodzonych po 2005 roku, niepamiętających życia bez powszechnego Internetu), ma zupełnie inne podejście do pracy. Tak jak zauważa Jean Twenge w swojej książce iGen, dla tych pokoleń praca nie jest już tylko sposobem na zarabianie na życie, ponieważ nie chcą, aby „praca przejęła kontrolę nad ich życiem”. Wymagają od pracy więcej, ma ona zapewnić im nie tylko przetrwanie, ale też rozwój zgodnie z ich oczekiwaniami. W efekcie wiele młodych osób ociąga się z wejściem na rynek pracy.
Po drugie, można zaobserwować nieprzerwany, a wręcz nasilający się trend antykapitalistyczny wśród osób rozczarowanych brakiem zmian po wspominanym kryzysie. Jak twierdzi ekonomista Thomas Piketty, nierówności dochodowe i majątkowe w roku 2020 w świecie Zachodu przypominają te z roku 1914 i tak jak w wtedy są najwyższe w historii ludzkości. Dla wielu pracowników jest to demotywujące i powoduje ich radykalizację. Na portalu społecznościowym Reddit forum dyskusyjne o nazwie Anti-work ma 1,7 mln subskrybentów. Coraz więcej pracowników doświadcza wypalenia zawodowego. Doświadczenie burn-out jako powód przerwy w życiu zawodowym przestało dziwić już wiele lat temu.
Bezrobocie jest dla ludzi
Fenomen bezrobocia z całej palety zagadnień, którymi zajmuje się ekonomia, jest być może najbardziej interdyscyplinarny. Dzieje się tak dlatego, że bezrobotnym człowiek staje się nie tylko z powodów czysto ekonomicznych (kryzysu gospodarczego, upadłości firmy, podniesienia ceł itp.), ale również z powodów osobistych, zdrowotnych i relacyjnych. W tych obszarach o wiele więcej do powiedzenia mają psychologia, socjologia, antropologia, a nawet filozofia.
Wielkie Odchodzenie pokazuje nam, jak bardzo złożone są zagadnienia związane z rynkiem pracy i że nie da się pewnych zjawisk wytłumaczyć tylko w sposób ekonomiczny, czyli z perspektywy nauki, która uczy nas, jak maksymalizować swoje korzyści (użyteczność, konsumpcję, szczęście itd.) w ramach ograniczonych zasobów. Ponieważ praca jest wykonywana przez człowieka, próby tłumaczenia zjawisk z nią związanych nie mogą abstrahować od zmian kulturowych i społecznych, które występują w danym momencie historii.
Z tego powodu The Great Resignation może nie tylko świadczyć o sytuacji na rynku pracy, ale pokazywać całą gamę zmian zachodzących zarówno na poziomie ogólnospołecznym, jak i w każdym z nas z osobna. Musimy spojrzeń na człowieka w jego osobowym wymiarze, zaradzić problemom, z którymi się zmaga, i zwrócić uwagę na trapiące go lęki lub zaburzenia. Bez tego nie będzie ani zdrowego społeczeństwa, ani tym bardziej sprawnej gospodarki.